Spotkanie z Filipem Łobodzińskim
Dodane przez bibliotekarz1 dnia Kwiecień 29 2018 20:52:00


Biorący udział w spotkaniu z Filipem Łobodzińskim, które odbyło się 26 kwietnia w naszej bibliotece, wielokrotnie podkreślali, że była to prawdziwa uczta literacko-muzyczna. Choć artysta nie zagrał i nie zaśpiewał, to poprzez odpowiednią interpretację utworów Boba Dylana, wprowadził uczestników w koncertowy nastrój. Była to także okazja do promocji książek „Tarantula” i „Duszny kraj” przetłumaczonych przez samego gościa.


Rozszerzona zawartść newsa


Filip Łobodziński znany jest publiczności z rozlicznych ról, zarówno tych dziennikarskich, jak i filmowych, czy muzycznych. 26 kwietnia w naszej bibliotece przedstawił kolejną, jak mówi, najbardziej mu bliską, czyli tłumacza. Teksty Boba Dylana przekłada od 39 lat, a ogrom jego pracy ukazał się w wydanej kilka tygodni temu „Tarantuli”, czy w ubiegłym roku w „Dusznym kraju”. Pierwsza książka to jedyna proza B. Dylana, którą zresztą napisał w połowie lat 60-tych. - Mówi się o niej, że jest legendarną, bowiem przez wiele lat wydawano ją w różnych pirackich wersjach. Doczekała się kilkunastu tłumaczeń na inne języki. W Polsce próbowano to zrobić wielokrotnie, jednak dopiero Filipowi się udało i to w brawurowy sposób - mówił Artur Burszta, dyrektor i redaktor naczelny Biura Literackiego, który poprowadził opisywane spotkanie. Dlaczego akurat tego artystę upodobał sobie F. Łobodziński? – Jego teksty znałem od dawna, jednak dopiero w liceum zachłysnąłem się jego twórczością. Zacząłem analizować jego pieśni, wsłuchiwałem się w ich treść. Potem na studiach spróbowałem je przetłumaczyć na język polski – wspominał F. Łobodziński. Zaznaczył także, że Bob Dylan mając 21 lat pisał teksty, które zmieniły historię muzyki. - Jako pierwszy w kulturze popularnej zaproponował coś takiego jak piosenka, która mówi o czymś ważnym, o czymś co nas boli, dziwi, co każe nam zadawać pytania. Przed Dylanem piosenki służyły głównie rozrywce – dopowiedział F. Łobodziński. Nadmienił również, że gdyby nie ten amerykański artysta to nie mielibyśmy w Polsce takich twórców jak Kora, czy Kasia Nosowska. - Ja sam Dylana cenię za różnorodność. Zdumiewające jest to, że w jednym człowieku mieści się taki ogrom zainteresowań i tak imponująca liczba zadawanych pytań. Od 40 lat czasem przeglądam się w tych piosenkach. Zresztą są one pierwszymi, które przetłumaczyłem i zrobiłem to aż 160 razy – powiedział.
Samo spotkanie w bibliotece podzielono na osiem części. Każda z nich przedstawiała jedną z dekad życia Boba Dylana. Od człowieka zbuntowanego z zasady, który nie do końca jeszcze wie przeciwko czemu się buntuje, poprzez bunt ze zdiagnozowaną przyczyną i krach życia ludzkich nadziei, kakofonię zdarzeń i osób, następnie opowieści o ludzkich przywarach i mistycyzmie, aż wreszcie do człowieka starego, pooranego zmarszczkami, rozliczającego się z bliskimi, gorzko spoglądającego na świat.
Dodajmy, że Boba Dylana okrzyknięto ikoną współczesnej kultury amerykańskiej, a w 2016 roku za "stworzenie nowej poetyckiej ekspresji, która wpisała się w wielką tradycję amerykańskiej pieśni” otrzymał Nagrodę Nobla.

K. Jezierska