 | „…Daleko – w bezkres polarnych nocy
Gna³y skazañców setki tysiêcy,
Rozbitków ¿ycia skazanych na wolno¶æ…”
Mam 17 lat, có¿ ja wiem o dalekiej Syberii i cierpieniu tych, którym przysz³o tam spêdziæ m³odo¶æ? ¯yjê otoczona rodzinnym ciep³em, które stworzyli dla mnie moi rodzice. Spotkanie z pani± Bogdan± Winnick±, która 10 lat ¿y³a w prawdziwym piekle, by³o dla mnie czym¶ niezwyk³ym.
Pani Bogdana mieszka w Drawnie. Pó³ godziny drogi od mojej rodzinnej miejscowo¶ci – Choszczna. Jadê siê z ni± spotkaæ o godzinie 19.00. Pada deszcz, jest ciemno. Wcze¶niej nie mog³a. Jak co dzieñ by³a na mszy w ko¶ciele. Jadê pe³na obaw, bo przez telefon powiedzia³a mi, ¿e trudno jej mówiæ o swoich prze¿yciach i mo¿e mi jedynie pokazaæ swoje obrazy. Rozmawiamy. Widzê zmêczon±, ale jak¿e piêkn± i pe³n± ¿ycia twarz kobiety, której uprzejmo¶æ, ciep³o i dobro mnie urzekaj±.
„Widzisz ten obraz? Ten z poci±giem? Kiedy w ’46 tatê aresztowali za nic, nam kazano wsi±¶æ do wagonów, które mia³y maleñkie okna. Nic nie widzieli¶my. Dobrze, ¿e mama by³a ze mn± i rodzeñstwem w jednym wagonie. Pewn± pani± i jej dwóch synów rozdzielono. Ta kobieta by³a bardzo chora. By³a z nami w wagonie. Le¿a³a na takiej wysokiej pó³ce, na której zwykle byli starsi ludzie. W czasie podró¿y umar³a. Nigdy nie zapomnê jak którego¶ dnia poci±g zatrzymano, ¿o³nierze weszli do naszego wagonu i tak po prostu j± wyrzucili… To by³o nieludzkie!
W poci±gu by³o bardzo zimno. Mnie i mojej rodzinie uda³o siê na tyle, ¿e ¿o³nierz, który przyszed³ do nas do domu i oznajmi³, ¿e nas wywo¿±, kaza³ braæ same ciep³e rzeczy i pos³uchali¶my go. Co do jedzenia. W rogu wagonu, na palenisku sta³ wielki garnek z zup±. Czyli wod± z dodatkiem czego¶… To dawa³o trochê ciep³a.
Ale jechali¶my trzy miesi±ce..” – tu pani Bogdanie ³amie siê g³os. Pokazuje mi kolejny obraz.
„Kiedy tam przyjechali¶my widzieli¶my du¿o pracuj±cych ludzi. Nawet dzieci musia³y. Mój brat mia³ 12 lat i nie pracowa³, bo mia³ chore oczy, ale po roku i tak musia³ zacz±æ… Ludzie tam chodzili miêdzy tymi drewnianymi domami. No w³a¶nie. Chodzili miêdzy domami. Uda³o nam siê, ze byli¶my tam wtedy kiedy te domy ju¿ sta³y. Kiedy¶ gdy przyjechali inni, by³o tam czyste pole. Wszystko powstawa³o z inicjatywy ludzi. Z potrzeby tych, którzy tam przyjechali. I chocia¿ byli brani do ciê¿kiej pracy, to jeszcze budowali sobie domy… W takim domu mieszka³y cztery rodziny. Ka¿da mia³a swój k±t. I ka¿da liczy³a co najmniej 4 osoby. By³o trudno. My mieszkali¶my z rodzin± z Azji.” Kiedy zapyta³am czy da³o siê z nimi rozmawiaæ, pani Bogdana, ku mojemu zaskoczeniu, powiedzia³a, ¿e tutaj widaæ plusy rusyfikacji. Wpajali im rosyjski i dziêki temu, mogli siê porozumiewaæ. S³ucha³am dalej.
„¯eby zd±¿yæ do szko³y musieli¶my wstaæ bardzo wcze¶nie. Szli¶my 3 kilometry, brn±c w ¶niegu po kolana. Zawsze by³o ciemno, gdy widzieli¶my wschód s³oñca, bali¶my siê, ¿e siê spó¼nimy. Po trzech kilometrach wêdrówki wsiadali¶my na ³ódkê, bo szko³a by³a po drugiej stronie rzeki, któr± trzeba by³o przep³yn±æ. D³ugo nie by³o zeszytów, ksi±¿ek ani niczego do pisania. Uczy³a nas Rosjanka, która by³a widocznie zapalon± patriotk±. Wbija³a nam do g³owy hymny pochwalne na cze¶æ Stalina. „Stalin s³oñcem” – pó¼niej czêsto siê z tego ¶mia³am, ale wtedy to nie by³o ¶mieszne. Po ¶mierci Stalina zmieniono nauczycielkê. Wtedy te¿ dostali¶my zeszyty i o³ówki, a raczej rysiki, którymi mogli¶my pisaæ. Ksi±¿ki przysz³y z kolejn± zmian± nauczycielki, czyli po mniej wiêcej pó³tora roku.
Pamiêtam, ¿e przedmioty ¶cis³e by³y na bardzo wysokim poziomie, a laboratorium chemiczne by³o ¶wietnie zaopatrzone. To pewnie dlatego, kiedy ju¿ wróci³am do domu i zdawa³am do szko³y, wszystko posz³o mi tak dobrze, a pó¼niej robi³am zadania starszym kolegom. Kiedy do kogokolwiek przychodzi³ jaki¶ list, zbierali¶my siê razem przy stole w klika rodzin, i czytali¶my to na g³os. Taki list wszystkim dodawa³ otuchy, nadziei, ¿e wrócimy do domu, ¿e wszystko bêdzie dobrze.
Kobiety zapêdzano do pracy bardzo wcze¶nie rano. Sz³y do lasu i musia³y wykonywaæ czynno¶ci, do których nie by³y przyzwyczajone, na przyk³ad r±banie drewna. Przecie¿ to zawsze w domu robi³ tata! Albo musia³y na takich hmm, ciê¿ko to nazwaæ saniami, ale powiedzmy, ¿e na saniach, woziæ drewno do naszej… osady. Najgorsze by³o to, ¿e wozy ci±gnê³y wo³y, które gdy cokolwiek je sp³oszy³o, bieg³y niesamowicie szybko, gdzie chcia³y i biedne kobiety nie wiedzia³y co robiæ. Zdarza³o siê, ze wypada³y z wozu... Widzia³am raz taki przypadek, ale na szczê¶cie ta kobieta usz³a z ¿yciem. To by³o przera¿aj±ce. Pamiêtam, ¿e zawsze rano jak mama wychodzi³a do pracy, martwili¶my siê czy wróci do domu. Wieczorem czatowali¶my w oknach czekaj±c a¿ pojawi siê na horyzoncie. Na szczê¶cie zawsze wraca³a ca³a i zdrowa.
Tu pomy¶la³am o mojej mamie, o sobie, o moim ciep³ym ¶wiecie, w którym nieistotne zupe³nie drobiazgi nabieraj± charakteru tragedii, zrobi³o mi siê wstyd. Pani Bogdana mówi³a dalej.
„Wiesz, latem kobiety tak¿e musia³y pracowaæ. To by³a ciê¿ka praca, bo ze wzglêdu na niezno¶ne owady, które strasznie k±sa³y, trzeba by³o zakrywaæ ka¿dy kawa³ek swojego cia³a, co w upale by³o nie do zniesienia. Zakrywano nawet twarze specjaln± siateczk±, bo owady przenosi³y przecie¿ ró¿ne choroby, a tam choroba czêsto oznacza³a ¶mieræ. Latem i zim± czekali¶my z rodzeñstwem i kolegami na mamê, a¿ wróci z pracy. By³a dla nas najwa¿niejsza. Biegli¶my przywitaæ ka¿d± kobietê, która wraca³a. Niewa¿ne, czy by³a to mama kolegi, kole¿anki, czy nasza. Oczywi¶cie nasza by³a najwa¿niejsza, ale one wszystkie by³y dla nas bardzo dobre i wiele wtedy znaczy³y.” – tutaj pani Bogdana pokazuje mi obraz kobiety przytulaj±cej czwórkê dzieci i u¶miecha siê. Mam ³zy w oczach. Próbujê nieudolnie to ukryæ. Pani Bogdana u¶miecha siê ze zrozumieniem i po chwili mówi dalej.
Tam jednak, mimo ci±g³ej pracy zawsze by³o zimno. A my mieli¶my tylko te ubrania, które zd±¿yli¶my zabraæ w po¶piechu z domu. Dopiero po pierwszych kilku latach dali nam takie waciaki. Spodnie, chusty czy cokolwiek innego podszyte wat±, czyli nic. To nie dawa³o ciep³a. I ta wszêdzie skuta lodem ziemia… Kiedy kto¶ umar³...,nie mogli¶my go nawet pochowaæ. Ziemia by³a twarda i dó³ móg³ mieæ maksymalnie pó³ metra. Wk³adano do niego cia³o zakryte bia³± p³acht± i zasypywano ziemi±, przez któr± i tak by³o je widaæ. Nastêpnego dnia czu³o siê zapach krwi. Dzikie zwierzêta podchodzi³y i…. Wiemy co by³o dalej. W mojej rodzinie na szczê¶cie nic podobnego siê nie dzia³o, ale kiedy¶ umar³ ojciec mojego kolegi, który mieszka³ w domu obok. To by³ straszny moment. Ca³a rodzina p³aka³a, a ja sta³am za swoj± mam± i z przera¿eniem na to patrzy³am. To by³o straszne.
Z jedzeniem by³o trudno. Dostawali¶my wydzielon± porcjê, której nigdy nie starcza³o. Bochenek chleba mia³ wystarczaæ na 3 dni, a by³ taki malutki… … To takie niezapomniane, przykre uczucia. Ale pamiêtam, jak pó¼niej, po ¶mierci Stalina, zaczêli¶my dostawaæ wiêcej ¿ywno¶ci. Mama na Wigiliê przynios³a ogromny okr±g³y bochen i prosili¶my j±, ¿eby zanim go pokroi, pozwoli³a nam na niego popatrzeæ. By³ taki piêkny! Smakowa³ wtedy jak najlepsze dzisiejsze s³odycze i wreszcie czuli¶my siê najedzeni. To by³ naprawdê cudowny dzieñ !
Mam wra¿enie, ¿e nie dam rady, ¿e siê rozp³aczê, u¶ciskam tê kobietê i podziêkujê jej za wszystko i po prostu ucieknê przed tym niezwyk³ym ogromem emocji. Nagle s³yszê pytanie:
„Zauwa¿y³a¶, ¿e wszystkie postacie na moich obrazach maj± takie twarze jak te, z ikon religijnych?” Ocieraj±c ukradkiem ³zy, powiedzia³am, ¿e owszem, dostrzegam to podobieñstwo, ale nie wiem z czego ono wynika. Wiêc zaczê³a kolejn± opowie¶æ: „ ¯ona jednego z rosyjskich ¿o³nierzy by³a zapalon± katoliczk± i mia³a w domu tak± ma³± kapliczkê, któr± kiedy¶ mi pokaza³a. By³a tam piêkna ikona Matki Boskiej. Znalaz³am sobie kawa³ek tektury, a od tej kobiety dosta³am farby i namalowa³am sobie podobn±. Modlili¶my siê do tego obrazka w naszym domu. Mieszkañcy naszej osady przychodzili do mnie i prosili ¿ebym im tak¿e namalowa³a takie obrazki. Wszyscy byli wierz±cy, a obrazek, ikona, dawa³a nadziejê. Matki uczy³y dzieci modlitw. By³am bardzo szczê¶liwa, ¿e mog³am jako¶ pomagaæ, bo ludzie, którym pó¼niej dawa³am namalowane przeze mnie ikony, byli u¶miechniêci”.
Cisza. Nie chcê ju¿ pytaæ, by nie zburzyæ tej magicznej atmosfery. W g³owie co¶ mi siê ko³acze.
„…Choæ zniewolone ludzkie istnienia,
Kolczastym drutem nie zamkn± my¶li.
Zachowaæ wiarê w prawdê spe³niania!
¦wiat³em nadziei przysz³o¶æ zab³y¶nie…”
To by³a podró¿ niezwyk³a, nie tyle na Syberiê, co w g³±b duszy naznaczonej t± kraina i zwi±zanym z ni± cierpieniem. Pani Bogdana Winnicka wróci³a do kraju w 1956 roku, kiedy jej ojca wypuszczono z obozu pracy. Zda³a egzaminy i dosta³a siê do szko³y ¶redniej – dzisiejszego Zespo³u Szkó³ nr 1 w Choszcznie. Jednak w wyniku zbiegu okoliczno¶ci, rysunki szesnastoletniej wtedy dziewczyny zobaczy³ w poci±gu dyrektor szko³y artystycznej, do której dziêki niemu siê przenios³a. Pó¼niej skoñczy³a Wy¿sz± Szkolê Plastyczn± w Poznaniu. Maluje bardzo du¿o. Krajobrazy, pejza¿e, martwe natury. Obrazy syberyjskie namalowa³a, by - jak mi powiedzia³a: „choæ w czê¶ci uwolniæ siê od tych bolesnych wspomnieñ”. Tego co prze¿y³a, nie da siê zapomnieæ. Nie zapominaj± tego te¿ inni, którzy byli na Syberii. Gdy ogl±daj± obrazy Pani Bogdany, s± wzruszeni i czêsto nie mog± wydusiæ s³owa. Ja, choæ tego nie prze¿y³am, by³am pod ogromnym wra¿eniem tych opowie¶ci i obrazów.
Uwa¿am pani± Bogdanê za bohaterkê. Od kiedy postanowi³a odwa¿nie namalowaæ swoje do¶wiadczenia z dzieciñstwa, przezwyciê¿y³a du¿o z³ych emocji, które do tego czasu nie pozwala³y jej o tym opowiadaæ. Teraz mówi o tym, bo chce ¿eby ludzie pamiêtali to, co kiedy¶ siê dzia³o. Cykl obrazów syberyjskich by³ ju¿ wiele razy pokazywany na wystawach, w szko³ach, przy ró¿nych okazjach, a pani Winnicka, teraz bez lêku przed powracaj±cymi wspomnieniami, opowiada o tym, co prze¿y³a.
Podziwiam tê kobietê. Jest niezwyk³a. Kulturê i w³a¶ciwie ¶wiat mojej ma³ej ojczyzny tworz± w³a¶nie tacy ludzie. Takie osobowo¶ci. Ludzie, którzy siê nie poddali, którzy ¿eby prze¿yæ, musieli ¿ywiæ siê nadziej±, o której tak piêknie pisa³ Czes³aw Mi³osz w swym wierszu:
„ Nadzieja bywa, je¿eli kto¶ wierzy…”
Dodane przez HKluczewska dnia maj 21 2012 19:39:09 | 772 Czytań -  |
|  |